Rok 1977

Wakacje szkolne i obóz harcerski w Międzygórzu koło Kłodzka; pierwsze bongosy, które dostałem od kolegi z obozu i inspiracja do gry na bębnach.

Po powrocie do Opola, na kilka dni przed końcem wakacji, spotkałem Romka Mandziejewicza, który widząc co niosę pod pachą (wspomniane bongosy), spytał czy wiem, że w naszej szkole czyli „Elektryczniaku” istnieje zespół muzyczny prowadzony przez pana Walaska. Z ciekawości poszliśmy pod szkołę i okazało się, że drzwi do salki prób są otwarte. Kiedy Walasek nas zobaczył, natychmiast stwierdził, kto na czym będzie grał i sam zaczął grać pierwsze nuty na skrzypcach. Po jakimś czasie wszedł do salki Marek, jego syn, który pokazał nam co potrafi. To było jak objawienie i wciągnęło mnie natychmiast w wir prób. Marek pokazał mi, jak powinienem ćwiczyć i był dla nas wręcz idolem. Wychowany w muzycznej rodzinie, w której mama śpiewała a ojciec grał na kilku instrumentach, sam grał komponował i śpiewał. Bardzo mi to imponowało i zaprzyjaźniłem się na wiele lat z Markiem. Do pierwszego składu dołączyli wtedy koledzy ze szkolnej ławy, między innymi na bas Grzegorz Kołodziejczyk, a na gitarę Olek Poluszyński. Początki – jak to bywa – były trudne, więc skład ulegał zmianom i wśród innych grał z nami dłużej Józek Klich, który później emigrował na stałe do Niemiec. Na zdjęciach z tamtego okresu widać również Romka „Mandzieja” oraz próbną wokalistkę w naszej wąskiej jak kiszka salce prób.

Nazwa zespołu oscylowała wtedy, z racji kierunku szkoły, pomiędzy „Miliwat” a „Sigma” – o ile dobrze pamiętam. Pierwsze koncerty, na akademiach i imprezach szkolnych czy okolicznościowe, jak Dzień Pracowników Opolskiej Gazowni, dawały nam obycie i doświadczenia w graniu.

Na kolejnych wakacjach, na których postanowiłem nigdy więcej nie jeździć z rodzicami (lato 1978), przy powrocie ze Świnoujścia do Opola wstąpiliśmy do Frankfurtu nad Odrą w NRD, gdzie mieszkał mój kuzyn. Myślałem wtedy o zakupie werbla jako pierwszej części do mojego własnego zestawu perkusyjnego, ale okazało się w sklepie, że nasz bratni naród socjalistycznych Niemców również miał braki zaopatrzeniowe. W związku z tym kupiłem jedynie blachy „Trowa” produkcji NRD-owskiej, które przez granicę przemyciliśmy pod siedzeniami w Trabancie kuzyna. Takie były czasy przyjaźni bratnich krajów. Jadąc dalej do Opola zaskoczyła nas w drodze potężna burza, więc mój ojciec postanowił zjechać do Jeleniej Góry do mojej ciotki, aby zrobić przerwę w podróży. Kiedy kuzyn Rysiek zobaczył blachy i usłyszał o zamiarze kupna całej perkusji, oznajmił mi, że jego kolega właśnie wymienia swój zestaw na nowy i ma do sprzedania bębny firmy „Szpaderski”. Teraz wszystko było w rękach rodziców. Pomyślałem sobie, że to byłoby zbyt piękne, aby się udało, ale wtedy mama wyciągnęła te 500 złotych! Byłem naprawdę szczęśliwy. Zapakowani pod sam dach naszego małego Fiata, trzymając kotły i statywy na kolanach, dojechaliśmy następnego dnia do domu. Pierwsze dni to próba sił i cierpliwości sąsiadów z bloku, bo gra na garach w małym pokoju niosła się po korytarzach, wzbudzając nerwowość mieszkańców. Dopiero przeprowadzka do piwnicy kolegi Pawła na ulicy Kościuszki pozwoliła na powrót ciszy i spokoju do społeczności zamieszkującej w bloku przy ówczesnym Placu Lenina.

Ale czas nauki dobiegł końca i należało znaleźć jakieś nowe miejsce do prób. Na ostatnich w życiu wakacjach podjąłem się pracy dorywczej w firmie „RUCH”, gdzie poznałem Wieśka Duszyńskiego. Grał w zespole „Maska” na gitarze basowej i wraz ze swoim przyjacielem Kwiczołem poszukiwali perkusisty. We wrześniu Olek Poluszyński załatwił nam salkę w klubie „PAX” przy placu Sebastiana w Opolu i tam odbywały się próby. Chociaż Wiesiek zapowiedział się, że przyjdzie nas posłuchać pod koniec września, to doszło do tego dopiero w końcu grudnia 1979 roku. Przyszedł razem z Kwiczołem, stali pod drzwiami oceniając nasze granie po kryjomu. Kiedy weszli do sali i Kwiczoł zdjął kurtkę, po raz pierwszy zobaczyłem faceta z włosami do pasa! To był dla mnie szok, poznałem ludzi oczarowanych ruchem hippisów – i to zarówno w kwestii ideologii, jak i muzy, którą wtedy słuchali. Propozycję współpracy złożyli tylko mnie i zaprosili do piwnicy domu Kwiczoła, w której mieli swoje miejsce do prób.

Zima była śnieżna i umówionego wieczoru udałem się do piwnicy domu Kwiczoła na obrzeżach miasta. Kiedy tam dotarłem i wszedłem schodami za domem do oświetlonego pomieszczenia z kominkiem oraz stojącą pod ścianą komodą, okazało się, że pokoik jest pusty. Usiadłem więc i czekałem, aż któryś z chłopaków w końcu się pojawi. Trwało to dłuższą chwilę, aż nagle drzwiczki komody uchyliły się i na kolanach wyszedł z niej Wiesiek oraz Kwiczoł. Zaskoczenie moje było wielkie! Po co chowali się w komodzie we dwójkę? Jak się tam zmieścili? Później dowiedziałem się, że drzwiczki prowadziły do drugiego pokoiku zwanego „Jaskinią”, gdzie stała mała szafka z ludzką czaszką oraz magnetofon, z którego dochodziła muzyka zespołu „Wishbone Ash”.

Początek grania i poznanie Marka Walaska; pierwsze zespoły „Miliwat” i „Sigma”.

Rok 1979

Grudzień: współpraca z zespołem „Maska”.

Rok 1980

Maj: koncert na stołówce WSI i nagrania w klubie „Pod Stopą” nagrywane z myślą o konkursie do Jarocina w składzie: Marek Walasek piano gitara śpiew, Wiesiek Duszyński bas, Krzysztof Kwiczoł Kwinta gitara, Bogdan (?) gitara solowa i w moim zastępstwie (leżałem wtedy w szpitalu do którego trafiłem dzień po koncercie na WSI. Miałem operowany wyrostek robaczkowy w stanie zapalnym otrzewnej co było poważnym zabiegiem i skończyło się długim pobytem na oddziale pooperacyjnym) pierwszy perkusista „Maski” Nazarewicz.

Do końca roku próby w klubie „Pod Stopą” w akademiku WSI – Dom Studenta Pryzma (DS III) Opole, ul. Mikołajczyka 14.

Rok 1981

Początek roku lub dopiero na wiosnę znika bez zapowiedzi Wiesiek, odchodzi również Bogdan oraz przestaje przychodzić Kwiczoł. Zostajemy we dwójkę z Markiem, ale ten stan też nie trwa długo. Pojawia się Piotr Pytelnik, który ponoć uczył grać samego Andrzeja Nowaka z TSA i gramy we dwójkę.

Któregoś dnia, chyba już po wakacjach, pojawiają się w klubie Tadek Rakiel i Tomek Oleś, mieszkający w akademiku i grający razem od jakiegoś czasu. Kiedy grają własne utwory stwierdzam, że oto jest szansa na nowe otwarcie. Zaczynamy grać razem w czwórkę z Piotrem, ale wkrótce i on odchodzi, więc staram się namówić Marka i Kwiczoła na powrót do zespołu. Kwiczoł przychodzi sporadycznie, a Marek gra z nami przez zimę.

Rok 1982

Początek roku to przenosiny do akademika przy WSP, czyli Mrowiska, a właściwie salki za sceną. Wchodziło się do niej również od korytarza przez drzwi (tzw. 50-tka), naprzeciwko wejścia do studia „Radiosygnały”, gdzie później nagrywaliśmy nasze utwory.

W marcu byłem na ponownej komisji wojskowej i wtedy powstał numer Ciężki los człowieka. Graliśmy wtedy bez Tadka, ale nie wiem już z jakich powodów grał z nami na basie Adam Bargieł. Nazwa zespołu przechodziła transformację z „Rh -” na  „Rh 0 i „Rh +”, a dopiero po koncercie w kwietniu, zagranym z okazji Studenckiej Wiosny ZSMP, przekształciła się ostatecznie na „Bar”.

Według wspomnień Marka na następnym koncercie już zagrał z nami Tadek i w takim właśnie składzie nagraliśmy pierwszą sesję w studiu „Radiosygnałów” w Mrowisku.